„Chińscy nacjonaliści”, bo nie daj Boże, żeby Chińczycy zareagowali pozytywnie na grę przedstawiającą ważne chińskie dzieło literackie zinterpretowane przez ich własną kulturę , nie daj Boże, żebyśmy mieli jakąkolwiek rzeczywistą różnorodność kulturową, nie daj Boże, żeby ludzie z całego świata zjednoczyli się, niezależnie od rasy czy wyznania, żeby zagrać w grę stworzoną przez kraj, który do tej pory nie miał odpowiedniej reprezentacji w branży gier wideo.
Ich pogarda dla chińskich (i japońskich) graczy jest zabawna, ponieważ ujawnia, skąd tak naprawdę pochodzi większość antyrasistowskiej pracy dziennikarek piszących o grach . Czarni i brązowi mężczyźni = fajni, seksowni, mój tata mógłby się wkurzyć, gdybym umawiała się z jednym z nich, co czyni ich jeszcze fajniejszymi. Azjaci = obrzydliwi i kujonowaci. Ich „antyrasistowska” energia istnieje proporcjonalnie w zależności od tego, kogo chcą pieprzyć.
To przynajmniej starsi dziennikarze. Wielu młodszych typów SJW, którzy jeszcze nie osiągnęli średniego wieku, wydaje się być naprawdę zainteresowanych Koreańczykami, więc może to się zmieni z czasem.